Zostaw mnie

Zosia lubi siebie – tak twierdzi. Bez wstydu ubiera prowokacyjne stroje. Nie istnieje dla niej pojęcie „za głębokiego dekoltu”. Nakłada to, na co w danej chwili ma ochotę. Poznałam ją latem w parku, kiedy siedziała na ławce z demonstracyjnie założoną nogą na nogę. Skąd wiem, że demonstracyjnie? Powiedziała mi. „Właśnie w tej chwili kiedy przechodziłaś, miałam ochotę mieć założoną tę nogę demonstracyjnie. A co, nie wolno?” – pyta zaczepnie. Nie odpowiadam. Nie chce mi się z nią kłócić, ani tym bardziej przepychać w miejscu, gdzie jedynym świadkiem byłby paw spacerujący po trawie.

Zosia ma krótko przystrzyżone włosy, żeby „nie czuć się uciśnioną przez kobiece konwenanse”. Nie jestem pewna czy sama rozumie te słowa, ale mówi je tak przekonująco, że chyba jej wierzę. To się trochę kłóci z tymi krótkimi kieckami, które zakłada. Kiedy pytam czy w końcu chce być kobieca i pożądana czy nie, bo ja tu wyczuwam leciutki paradoks, po jej minie widzę, że moje zdanie nie ma znaczenia. Mam się przymknąć. – prosi siarczystym przekleństwem. To nie moja sprawa.

Zosia mówi, że jest szczęśliwa, bo nie ma przyjaciół. Według niej każdy, kto zabawił wokół niej dłużej niż tydzień, okazywał się nie wart uwagi. Nie wart spędzania z nim czasu. Nie wart zapraszania na nocne oglądanie filmów, po których odsypiało się potem pół dnia.

– Zosia, a zwierzęta lubisz? – Lubię. Jestem tak zdziwiona, że jakakolwiek twierdząca odpowiedź mogła paść z jej ust, że milknę i patrzę na nią z niedowierzaniem. – Masz kotka czy pieska? – Nic nie mam. – Nie chcesz? – Nie chcę. 

Zosia nigdy nie płacze. Mówi, że łzy są dla nieudaczników a ona przecież jest zwycięzcą, który wygrał życie. Kiedy zapytałam ją, po co ma tyle chusteczek w torebce, powiedziała że dla ludzi słabszych od niej. Nie dodała, że sama zdążyła zużyć dwie paczki zanim do niej podeszłam.

Zosia mówi, że jej życie jest tak idealne, że czasem sama ma ochotę rzygać tęczą ze szczęścia. – To chyba musi być być wspaniałe uczucie. – stwierdzam naiwnie fakt. Zosia patrzy gdzieś w kadr poza mną i mówi nieco zbyt głośno: – Jasne. Jest zajebiście.  

– Zostaw mnie! – krzyczy za mną, kiedy już dawno zniknęłam z jej pola widzenia. W kieszeni mam upchniętą chusteczkę. W końcu jestem słaba. Zosia nie.